wtorek, 24 kwietnia 2018

Polvorones i mantecados, czyli świąteczne hiszpańskie słodycze w Biedronce

Mam chyba trochę fioła na punkcie Hiszpanii i hiszpańskich produktów, bo kiedy ostatnio znalazłam w Biedronce Polvorones i Mantecados, to oczy zaświeciły mi się, co najmniej, jakbym zobaczyła Święty Graal i mało nie zaczęłam skakać po sklepie wykrzykując "hurra". W każdym razie do półki zbliżałam się wolno i z szacunkiem, żeby nie zniknęły ;)

 Święty Graal

Nigdy wcześniej ich w polskich sklepach nie widziałam, ale ja mieszkam na wsi, nie w stolicy, więc nie mogę odpowiadać za wielkomiejskie delikatesy. W każdym razie, z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy raczyłam się nimi w listopadzie w Galicji, kilka lat temu. W hiszpańskich supermarketach polvorones i mantecados, oprócz w takich większych opakowaniach, można kupić na wagę, w różnych smakach i rozmiarach.


Ani jedne, ani drugie nie są specjalnie zdrowe, więc jeśli ktoś poszukuje dietetycznego jedzenia, to nie tędy droga. Ale są przepyszne i wystarczy jeden, żeby się nasycić.

To co w takim razie w nich jest? Ha, smalec, mąka i cukier połączone w jednolitą masę i upieczone. W polvorones dodatkowo muszą występować migdały. Ich nazwa wzięła się od słowa "polvo", czyli kurz albo pył, bo są tak kruche, że rozsypują się w drobny pył podczas jedzenia, dlatego lepiej jeść je używając papierka jako talerzyka.

Deser pochodzi najprawdopodobniej z Andaluzji, a pierwsze wzmianki o nim pojawiają się już w XVI wieku. Obecnie traktuje się je za jeden z typowych bożonarodzeniowych hiszpańskich słodkich przysmaków, zaraz obok turrona.

Taka mała rzecz, a cieszy. Kawałek Hiszpanii w gębie, w dodatku słodki.

 ważna jest pozytywna filozofia życiowa

wtorek, 17 kwietnia 2018

Świetny podcast do nauki hiszpańskiego

Jestem teraz na macierzyńskim, więc nie mam tyle kontaktu z językiem hiszpańskim, jak wtedy, kiedy pracowałam jako sales support dla klienta hiszpańskojęzycznego. Przy dziecku czas pędzi na łeb, na szyję i ciężko wykroić z niego coś dla siebie. Z drugiej strony, jeśli nie używamy języka, to jego poziom drastycznie spada. Dlatego próbowałam codziennie czytać artykuły z El Pais. Ale czytanie, zwłaszcza dla wzrokowca, to bułka z masłem, a brakowało mi stymulacji innych umiejętności.
Niedawno natknęłam się na podcast tworzony przez Karo i jej męża Mauro, mieszkających w Barcelonie. Podcast jest dedykowany osobom, które uczyły się hiszpańskiego, (bądź jakiegoś języka romańskiego), chcącym odświeżyć swoją wiedzę, poznać nowe, ciekawe idiomy, osłuchać się z językiem, czy posłuchać o pięknych miejscach w Hiszpanii. Tematy podcastów skupiają się głównie na nauce języka, zagadnieniach gramatycznych i słownictwie, ale nie brakuje też takich, w których autorzy opowiadają o hiszpańskiej kulturze, zwyczajach albo o miastach, które warto odwiedzić.
Zazwyczaj do każdego z podcastów Karo i Mauro dołączają ćwiczenia, także te z wymowy. Jeśli nie możemy czegoś zrozumieć, na stronie znajdziemy transkrypcję.
Karo mówi bardzo wyraźnie i nie za szybko, jej mąż wypowiada się w sposób nieco mniej wyraźny, ale bez tragedii ;)
Polecam zajrzeć na stronę http://www.espanolautomatico.com/todos-capitulos-podcast gdzie znajdziemy wszystkie opublikowane do tej pory rozdziały