niedziela, 14 grudnia 2014

Spotkanie wigilijne w hiszpańskim stylu

Co sobotę mam 2 godziny lekcji hiszpańskiego z gimnazjalistkami w szkole, w której kiedyś sama się uczyłam. Ze względu na nadchodzące Święta postanowiłyśmy sobie urozmaicić zajęcia i zorganizować hiszpańską ucztę bożonarodzeniową połączoną z oglądaniem filmu. Jako, że w Hiszpanii najbardziej tradycyjne świąteczne smakołyki to słodycze, właśnie one miały grać pierwsze (i jedyne) skrzypce. Przecież nie będziemy robić pieczonego indyka czy prosiaczka dla siedmiu osób i mając na względzie ubogie wyposażenie klasy jeśli chodzi o kuchenne utensylia. Całe szczęście, że chociaż miałyśmy zlew i bieżącą wodę do dyspozycji. Ale nie ma sytuacji bez wyjścia. Zapomniałam chochelki, nie szkodzi, nalewałam gorącą czekoladę kubkiem i nawet obyło się bez ofiar.

Oto, co próbowałyśmy:


Turrony i polvorones





Turrony to słodycze najprawdopodobniej pochodzenia arabskiego. Robi się je z miodu, cukru i białek jaj oraz orzechów laskowych, piniowych albo migdałów. Mogą być miękkie i przypominać w konsystencji chałwę lub też twarde, z dużymi kawałkami orzechów. Te z Alicante od spodu mają przyklejony opłatek. (Właśnie takie są na zdjęciu).
Polvorones to rodzaj rozsypujących się pod wpływem dotyku ciasteczek, najczęściej zawijanych w papierki jak cukierki. Pochodzą z Andaluzji. Składają się z migdałów, mąki, smalcu i cukru. To podstawowe składniki, ale różnych wersji tego przysmaku istnieje naprawdę wiele. Dodaje się do nich, na przykład: aromaty, kakao, czekoladę, skórkę z cytryny lub pomarańczy.

W większym mieście można bez problemu dostać turrony w Almie lub sklepach z ekskluzywną żywnością, czasem trafiają się i w innych supermarketach, ale nie zawsze akurat w okresie świątecznym. Polvorony już trudniej upolować. Na szczęście jeden z moich uczniów wybierał się na krótką wycieczkę z Hiszpanii i obiecał mi przywieźć te tradycyjne słodycze. 



Roscón de Reyes upiekłam dzień wcześniej. To tradycyjne ciasto pieczone z okazji dnia Trzech Króli, czyli osobistości, które w Hiszpanii przynoszą prezenty, zamiast świętego Mikołaja. Jest piękny, smaczny i cudownie pachnie, zwłaszcza podczas pieczenia. Mi wyszedł ogromny, więc dziewczyny dostały nawet po kawałku "na wynos". Niedługo przepis na roscón pojawi się na blogu.


Razem z kuzynką przygotowałyśmy także churros. (Na zdjęciu to te, które przypominają paluszki albo biszkopty). W smaku nie odbiegały od tych hiszpańskich, ale już wygląd odbiegał od oryginału, bo nie miałyśmy szprycy z otworem w kształcie gwiazdki, więc po prostu lepiłyśmy podłużne, walcowate kształty. Tym razem korzystałam z polskiego przepisu: churros (Nasze uwagi do przepisu: jeśli nie chcecie mieć w kuchni sajgonu spowodowanego wybuchającym olejem, warto smażyć pod pokrywką).


A czekoladę na gorąco (chocolate caliente) robiłam już któryś raz. Na blogu znajdziecie przepis tu

W ogóle churros con chocolate to najlepszy sposób na wzmocnienie sił po wyczerpującym Sylwestrze. Bo właśnie na Nowy Rok całe hiszpańskie rodziny wybierają się do kawiarni, żeby cieszyć się gęstą pożywną czekoladą i gorącymi churros.


Może mało świąteczny, ale za to bardzo hiszpański - "Volver" Almodovara.

I mandarynki, żeby się "odsłodzić".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz