Przepis
Przepis oryginalny i kursywą moje zmiany
1 litr mleka (ja robiłam dla dwóch osób z połowy)
1/2 tabliczki czekolady (tu nie protestowałam, bo lubię czekoladę - im więcej, tym lepiej)
1/2 filiżanki mąki kukurydzianej (na 1/2 litra mleka użyłam 1/4 filiżanki mąki)
laska cynamonu
2 pilloncillos (u mnie 4 łyżeczki brązowego cukru, ale można dać dużo więcej, bo w oryginale to straszliwie słodki napój)
woda (1/4 filiżanki)
Wykonanie
Atole champurrado nie sprawi trudności nawet tym, którzy stawiają swoje pierwsze kroki w kuchni.
Najpierw należy połączyć mąkę z wodą i mieszać, aż nie będzie już grudek.
Następnie trzeba gotować na wolnym ogniu mleko z cynamonem, cukrem i, kiedy cukier się rozpuści, dodać czekoladę połamaną na drobne kawałki. Następny krok to dodanie wody z mąką do gorącego mleka i mieszanie przez cały czas, żeby się nie przypaliło ani nie przywarło do garnka.
Kiedy zgęstnieje, możemy wreszcie przełożyć atole champurrado do filiżanek i pić, póki gorące. Działa rozgrzewająco, dlatego już wiem, co będę piła w zimie.
Napój ma konsystencję budyniu i doskonale nadaje się do maczania w nim różnych rzeczy, np.churros (może w Tłusty Czwartek skuszę się, żeby je spróbować zrobić), biszkopty, herbatniki albo owoce. Pycha!
* A co to takiego, te pilloncillos? To kawałki nierafinowanego cukru, w których produkcji bierze udział melasa, używane w Ameryce Południowej jako słodycze osobno albo do słodzenia różnych deserów, tak jak w przypadku atole champurrado.
Wyglądają tak:
Wyobraźcie sobie dwa takie na litr mleka. Nic dziwnego, że atole champurrado pije się zwykle w małych filiżankach, bo zasłodzić się można już po pierwszym łyku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz