piątek, 11 lipca 2014

Subiektywny przegląd kina hiszpańskiego

czyli pojawią się filmy, które oglądałam i które zrobiły na mnie jakieś wrażenie. Najpierw planowałam zrobić przegląd kina hiszpańskiego i ciekawych filmów z jego historii, ale doszłam do wniosku, że post okazałby się tak długi, że nikomu nie chciałoby się go czytać;) Dlatego ograniczyłam się do moich ulubieńców. Polecam wszystkim znudzonym kinem amerykańskim.

Starsze dzieła

Zacznijmy od filmu kultowego

Pies Andaluzyjski



Dzisiaj ten film już może tak nie szokuje, ale kiedy powstał (1929 rok) widownia nie była przyzwyczajona do tak brutalnych scen jak wyglądające całkiem realistycznie krojenie brzytwą oka kobiety kojarzące się ze stylem gore. To sztandarowy film surrealistyczny, wyreżyserowany przez Luisa Buñuela przy współpracy z Salvadorem Dalím. Malarz pojawia się nawet w obsadzie filmu jako ksiądz. Niełatwo zinterpretować "Psa Andaluzyjskiego" ze względu na jego oniryczność i bogatą symbolikę, a także sceny niepowiązane ze sobą w żaden logiczny sposób. Są tacy, którzy uważają ten film za arcydzieło kinematografii, i tacy, którzy nie widzą w nim niczego szczególnego. Sama go lubię i uważam, że warto go obejrzeć, nawet tylko po to, żeby wyrobić sobie swoje zdanie na jego temat. Zwłaszcza, że trwa tylko 15 min!



Nakarmić kruki

Film jednego z najważniejszych hiszpańskich reżyserów - Carlosa Saury - który może pochwalić się Srebrnymi i Złotymi Niedźwiedziami, a nawet Złotą Palmą. Tytuł filmu nawiązuje do hiszpańskiego powiedzenia Cría cuervos y te sacarán los ojos, co można przetłumaczyć na polski w ten sposób: "karm kruki, a one wydziobią ci oczy" albo mniej dosłownie a bardziej dotykając sedna "daj komuś palec, a weźmie ci całą rękę". Podobnie jak w przypadku "Psa Andaluzyjskiego" nie ma zdecydowanej fabuły. Opowiada historię małej Any z perspektywy wspomnień kobiety już dorosłej. Dziecko po śmierci matki zamyka się w swoim świecie, gdzie marzenia, wspomnienia, sny i rzeczywistość przeplatają się ze sobą wypełniając pustkę. Samotność Any doskonale oddaje jej ukochana piosenka "Porque te vas" wykonywana przez Jeanette. Piosenka dzięki filmowi zyskała światowy rozgłos, a ja przypomniałam sobie o niej dzięki Grzędowiczowi i jego książce "Pan Lodowego Ogrodu". W którymś tomie pojawiają się jej słowa, a mój umysł natychmiast podsunął odpowiednią melodię (mój! człowieka o kiepskim słuchu muzycznym, nie mówiąc już o zdolnościach woklanych), więc od razu zaczęłam szukać w Internecie i dotarłam do wokalistki, a po niej do filmu. Nie wiem, czy słyszałam tę piosenkę w dzieciństwie w radiu, czy widziałam film, niemniej jednak jest to utwór zapadający w pamięć. Tak jak i "Nakarmić kruki".

Piosenkę można posłuchać tu:


Czy jest ktoś, kto jej nie kojarzy?

Horrory

Nie lubię się bać i zazwyczaj nie oglądam horrorów, bo po co? Żebym nie mogła później zmrużyć oka i zastanawiała się bez przerwy co to za odgłosy na dole, za oknem, przy łóżku? To nie dla mnie;) Niemniej jednak kilka hiszpańskich filmów tego gatunku obejrzałam i muszę przyznać, że Hiszpanie potrafią zbudować niepokojący klimat.

Inni

Film świetnego reżysera Alejandro Amenabára, którego filmy jeszcze pojawią się w dzisiejszej notce. Nie wiem, czy wy też tak macie, ale mnie dzieci w horrorach przerażają szczególnie - to połączenie niewinności, anielskiej twarzyczki i ich pozornie normalne (lub nie) czynności z muzyką pełną grozy. W "Innych" nie znajdziesz flaków latających po całym domu, chorych psychicznie morderców z piłami, siekierami lub nożami, wyskakujących co chwilę twarzy w strasznych maskach lecz spokojną, prawie że stojącą w miejscu akcję. A jednak coś sprawia, że jeżą się włosy na głowie i pojawia się gęsia skórka. Akcja filmu dzieje się głównie w ciemnym domu i jego mrocznej okolicy. Dzieci Grace (w tej roli Nicole Kidman) cierpią na rzadką chorobę, przez którą muszą unikać światła słonecznego. Nie mogą wyjść na dwór, żeby się pobawić, a nawet odsłonić okien, bo to może skończyć się dla nich tragicznie. Kiedy w życiu tej rodziny pojawiają się nowi służący, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Więcej nie piszę o fabule, żeby nie spoilerować;)


Pozostając w temacie dzieci i horrorów proponuję dwa może nieco podobne do siebie filmy, w końcu producentem obu z nich jest Guillermo Del Toro (który jest także scenarzystą drugiej i trzeciej części "Hobbita"). W obu możemy lękać się ciemnych, opuszczonych budynków i dzieci które rozmawiają z wyimaginowanymi przyjaciółmi czy duchami, które opowiadają im mroczne tajemnice związane z ich przeszłością lub śmiercią. Jeden z nich to "Sierociniec" w reżyserii Juana Antonio Bayona, produkcji hiszpańsko-meksykańskiej - ten film był dość szeroko reklamowany w Polsce - a drugi to "Kręgosłup diabła" w reżyserii Guillermo Del Toro również  powstały również przy współpracy hiszpańsko-meksykańskiej - zdecydowanie mniej znany.

Kadr z filmu "Sierociniec". Boję się już samego zdjęcia. źródło


REC
 
To już horror zupełnie nie w moim stylu, jednak warto o nim wspomnieć. Kino niskobudżetowe bez głośnych nazwisk w obsadzie, a jednak udało się mu osiągnąć międzynarodowy rozgłos. Mimo wykorzystywanego już wcześniej motywu filmu kręconego kamerką przez uczestników wydarzeń, na przykład w Blair Witch Project, jego twórcom udało się stworzyć całkiem nową jakość. Ruszony obraz i nieidealne ujęcia działają na wyobraźnię. Fabuła jest prosta, ale trzyma w napięciu do ostatniej minuty. Ekipa telewizyjna towarzyszy strażakom podczas nocnego dyżuru. Nagle sytuacja wymyka się spod kontroli i ekipa wraz z kilkoma strażakami zostaje uwięziona w budynku, w którym zaczynają się dziać niewyjaśnione rzeczy.





Dla zainteresowanych mniej znanymi produkcjami odsyłam na bloga http://horrorsandscaryshits.blox.pl/tagi_b/396774/hiszpanski-horror.html gdzie oprócz opisu filmu znajdziemy jego charakteryzację według kategorii, np. straszność,zabawa, efekty specjalne, klimat, fabuła, itd. 

Filmy fantasy, thrillery

"Labirynt Fauna"

Pozostając w trochę nierealnym klimacie, czasami nawet straszniejszym niż ten z horrorów bo prawdziwym, przenosimy się do Hiszpanii za dyktatury generała Franko. "El Laberinto del fauno" to kolejny popis reżyserskich zdolności Guillermo Del Toro.

Mała Ofelia żyje w świecie zbyt brutalnym, żeby mógł go pojąć umysł dziecka. Ogląda straszne sceny; okrutny ojczym poniewiera psychicznie i fizycznie jej schorowaną matkę, żołnierze znęcają się i torturują partyzantów. Rozpacz, ból i niemoc to uczucia, które codziennie towarzyszą nie tylko dorosłym, próbującym walczyć lub przeżyć w tych trudnych czasach. Nic więc dziwnego, że dziewczynka ucieka w świat fantazji. Kłopot tylko z tym, że świat ten okazuje się równie, a może nawet bardziej okrutny od tego prawdziwego. Raczej baśnie braci Grimm niż bajki Disneya. Miejscami film może kojarzyć się z "Alicją w Krainie Czarów" i są to świadome odniesienia, coś jak mrugnięcie okiem w stronę widza. Jednak, jeśli Alicję z powodzeniem mogą oglądać nawet najmłodsi, po "Labirynt Fauna" jest adresowany do świadomego odbiorcy. W Polsce można go oglądać mając 15 lat ale np. w Meksyku trzeba już być pełnoletnim, żeby móc obejrzeć go w kinie. 
 
"Labirynt Fauna" zdobył wiele nagród, w tym trzy Oskary za: najlepsze zdjęcia, najlepszą scenografię i najlepszą charakteryzację. Na mnie zrobił bardzo duże wrażenie. Jest piękny, dopracowany w najmniejszym szczególe, z urzekającymi zdjęciami i przejmującym zakończeniem.  

 
"Otwórz oczy"

Cóż, jeśli ktoś oglądał "Vanilla Sky" i mu się spodobało, ba nawet uważa je za inspirujące, nowatorskie kino, to powinien obejrzeć film, na podstawie którego powstał. Bo "Vanilla Sky" to amerykański remake hiszpańskiego filmu "Abre los ojos". Z pewnością warto obejrzeć oba, żeby je sobie porównać. Trochę się od siebie różnią i dlatego nie można się nudzić oglądając jeden po drugim. Scenariusz do obydwu stworzył Alejandro Amenabár, wersję hiszpańską także reżyserował, w obydwu filmach muzą, gwiazdą i femme fatale jest Penélope Cruz.
Naszkicować zarys fabuły to w tym przypadku niełatwe zadanie. Bogaty kobieciarz, César, uwodzi na przyjęciu dziewczynę przyjaciela,Sofíę (Penélope). Jego zachowanie nie podoba się jego byłej dziewczynie (dziwne;)) więc przy pierwszej możliwej okazji jadąc razem z nim samochodem wjeżdża w drzewo, żeby zabić ich oboje. Chłopak jednak przeżywa, lecz zostaje straszliwie oszpecony (lub tak się mu tylko wydaje). Stać go na najlepszych medyków, ale lekarzom nie udaje się mu przywrócić jego pierwotnego wyglądu. Budząc się codziennie i patrząc w lustro na swoją zniekształconą twarz, z której urody był kiedyś tak dumny, traci chęci do życia. Nagle następuje zwrot akcji - wraca do niego Sofía, a lekarze obiecują innowacyjną operację. I wtedy właśnie zaczynają dziać się dziwne rzeczy. 
Co jest snem, a co rzeczywistością? Co jawą, a co wyobrażeniem, zmyśleniem, marzeniem, przekłamaniem? Co jakiś czas pojawia się sekwencja pobudki, której towarzyszy wgrany w budzik głos Penélopy powtarzający bez końca "abre los ojos", czyli "otwórz oczy" jakby ostrzegał przed jakimś niebezpieczeństwem i sprawia, że czujemy się nieswojo. Zakończenie jest niejasne, pozostawiające widzom pole do wyobraźni i możliwość własnej interpretacji wydarzeń (czego brakuje w "Vanilla Sky"). Lubię takie filmy z niedopowiedzeniami, pobudzające do myślenia i sprawiające, że znowu zaczynam się zastanawiać czy stół istnieje, kiedy na niego nie patrzę



Dramaty 

"W stronę morza"

Zacznę od filmu, który otrzymał Oskara za najlepszy film nieanglojęzyczny - "Mar adentro" z 2004 roku. Scenariusz i reżyseria należały, do znanego nam już Alejandro Amenabára, a głównego bohatera zagrał wspaniały Javier Bardem


Film opowiada prawdziwą historię Ramona Sampedro, który po nieudanym skoku do wody zostaje sparaliżowany i przez wiele lat walczy o prawo do śmierci. Mimo miłości rodziny i wsparcia nawet zupełnie obcych ludzi nie potrafi znaleźć w sobie chęci do życia, koncentruje się tylko nad tym co utracił i na walce o zmianę przepisów. Jednak eutanazja nie była legalna (zresztą chyba dalej nie jest w Hiszpanii) więc w końcu mężczyzna będzie musiał sam zaplanować własną śmierć. 

"Mar adentro" to nie jest dzieło mające na celu jakieś moralizowanie, bądź wpłynięcie na opinie widzów. A motyw walki o eutanazję pojawił się także w nagrodzonym Oskarem najlepszym filmie z tego samego roku czyli "Za wszelką cenę". Oba są warte obejrzenia, świetnie wyreżyserowane i zagrane.

 W filmie "W stronę morza" ogromną rolę odgrywa właśnie morze (czy też bardziej ocean), które przypomina głównemu bohaterowi o wypadku, ale także symbolizuje niczym nieograniczoną przestrzeń, wolność i dzikość. Plaża, która pojawia się na wielu ujęciach znajduje się niedaleko Castro de Baroña




Kolejny dramat godny polecenia, również z Javierem Bardemem, w reżyserii Alejandro Gonzáleza Iñárritu (twórcy "Babel" i "21 gramów"), to "Biutiful". Co prawda, reżyser pochodzi z Meksyku, ale film kręcono w Hiszpanii, a Bardem to Hiszpan urodzony na Wyspach Kanaryjskich. Główny bohater to mieszkaniec Barcelony, który gdy dowiaduje się o tym, że ma raka i pozostało mu niewiele czasu na tym świecie, stara się zapewnić przyszłość swoim dzieciom. Obraz jest jednak bardzo pesymistyczny, podkreśla i wyolbrzymia okrucieństwo i beznadzieję człowieczej egzystencji, że lepiej nie oglądać go w podłym nastroju. 


Mały offtop przy okazji:

W ogóle filmy Iñárritu są jednymi z moich ulubionych. Przy okazji chciałabym szczególnie polecić "Amores Perros". Mocne, realistycznie nakręcone sceny (walki psów), brutalność i brak typowego dla amerykańskich produkcji happy endu to coś, co jednych zniechęci, a innych zachęci do obejrzenia tego filmu, w którym portretowany jest Meksyk, jedno z najbardziej niebezpiecznych miast na świecie i jego mieszkańcy - przedstawiciele różnych warstw społecznych - których los styka ze sobą w wypadku drogowym. 



Filmy historyczne, kostiumowe

Czasami lubię obejrzeć sobie kino historyczne i kostiumowe (jestem kobietą i sprawia mi przyjemność oglądanie pięknych sukien, misternych uczesań - jak np., w "Grze o tron" czy różnych wersjach ekranizacji "Trzech muszkieterów" - a jeśli dochodzi jeszcze do tego ciekawy scenariusz i dobra gra aktorska, to wiem, że nie będę się nudzić). Hiszpanie, w kwestii produkcji dzieł historycznych, nie mają się czego wstydzić.

"Duchy Goi"

to film produkcji hiszpańsko - amerykańskiej, który wyreżyserował Milos Forman (twórca takich dzieł jak "Amadeusz" czy "Lot nad kukułczym gniazdem". W tym filmie także zobaczymy Javiera Bardema, a partneruje mu Natalie Portman, która podobno skojarzyła się reżyserowi z jednym z ostatnich obrazów stworzonym przez Francisco Goyę - "Mleczarką z Bordeaux".

Widzicie duże podobieństwo? Bo ja nie bardzo.

Tak naprawdę to głównymi bohaterami tego filmu są  brat Lorenzo (Bardem)- wielki hipokryta, zmieniający strony jak chorągiewka na wietrze, chciwy inkwizytor oraz Inés - przyjaciółka Goi, która często pojawia się na jego obrazach. Malarz jest bardziej osią wokół której obracają się wydarzenia niż tym mechanizmem, który wprawia wszystko w ruch. Jednak w końcu będzie musiał wyjść ze swojej bezpiecznej pracowni i narazić się na niełaskę ludzi będących akurat u władzy, żeby pomóc oskarżonej o herezję Inés. A inkwizycja zajmuje się oskarżonymi długo i troskliwie. 



Ciekawy film o trudnych czasach za panowania dynastii Burbonów i działania Inkwizycji, których dominacja skończy się, gdy na Hiszpanię najedzie Napoleon. Cóż, jednak długo tam nie zabawi, więc po jakimś czasie wszystko wróci na stare tory.


"Kapitan Alatriste"

adaptacja serii powieści Artura Péreza-Reverte "Przygody Kapitana Alatriste". Akcja filmu toczy się podczas wojny trzydziestoletniej kiedy to Hiszpania zdecydowała się dołączyć do walki po stronie Habsburgów przeciwko państwom protestanckim. Dlatego też większość wydarzeń ma miejsce w Niderlandach. Główny bohater to tytułowy kapitan, doświadczony dowódca, mający ciekawych przyjaciół, np. Francisco de Quevedo poetę i oryginała, wyróżniającego się na tle reszty społeczeństwa. Gra go Viggo Mortensen (niezapomniany Aragorn z trylogii "Władca Pierścieni" - kiedy czytałam książkę sto lat przed ekranizacją filmu, dokładnie tak go sobie wyobrażałam). Jeśli ktoś akurat będzie chciał obejrzeć ambitne kino, to polecam raczej coś z listy powyżej. "Kapitan Alatriste" to porządnie zrealizowany i wciągający film przygodowy, posiadający wszystko, co najważniejsze w tym gatunku - interesującą, wartką akcję, poruszającą, nieskomplikowaną historię, perypetie miłosne i postaci pełne życia. Można oglądać nawet z rodziną;)

tu mi trochę nawet naszego Bohuna przypomina;) źródło

 Inne warte wspomnienia produkcje historyczne to nieco skandaliczna (przynajmniej wśród środowisk ultrakatolickich) "Agora" Amenabára i świetnie zrealizowany "Nawet deszcz"



I na koniec, jak dla mnie, osobna kategoria:

Pedro Almodóvar


 Mam nadzieję, że tego pana nikomu nie trzeba przedstawiać. Był samoukiem. Już w wieku 23 lat kręcił krótkometrażówki. Jego pierwszym pełnometrażowym filmem był "Pepi, Luci, Bom i innych dziewczyn z dzielnicy". To właśnie on "odkrył" Antonio Banderasa i Penélope Cruz. Zanim został znanym reżyserem pracował w filmie telekomunikacyjnej i napisał kilka książek, m.in. powieść porno.
Jego filmy dotykają trudnych problemów: poszukiwania własnej tożsamości, kultu macho, homoseksualizmu, przemocy, narkotyków, skomplikowanych relacji międzyludzkich. W większości z nich reżyser epatuje kiczem, scenami erotycznymi (które ukazywane są w dosadny sposób, bez żadnych niedopowiedzeń, wstydu i sentymentu), nie stroni też od elementów komicznych i eksperymentowania z gatunkami.
Najbardziej w jego filmach podobają mi się postaci kobiece. To zawsze mocne charaktery, zapadające w pamięć bardziej niż męscy bohaterowie, tak inne od królujących w amerykańskich filmach słodkich idiotek marzących o księciu z bajki i nie wiedzących nic o prawdziwym życiu. Kobiety u Almodóvara nierzadko pojawiają się na ekranie bez makijażu i markowych ciuchów - nie wyglądają jak milion dolarów, lecz właśnie jak nasze babki, matki, sąsiadki. Łatwiej w nie uwierzyć.


Moje ulubione filmy Almodóvara

"Drżące ciało"

to chyba pierwszy tego reżysera, który obejrzałam bodajże w wieku 15 lat, nie wiedząc wiele o kinie hiszpańskim, nie mając pojęcia nawet o tym, że istnieje ktoś taki jak Almodóvar. Obejrzałam, bo leciał w telewizji i w programie tv przyznano mu sporo gwiazdek. Ale zrobił na mnie takie wrażenie, że już świadomie sięgnęłam po jego kolejne produkcje. I znowu na ekranie będziemy oglądać Javiera Bardema i Penélope Cruz.
Madryt. Córka bogatego konsula, natrętny kochanek, wzięty przez przypadek za narkotykowego dilera, nieudana interwencja policyjna, podczas której zbłąkana kula trafia jednego z funkcjonariuszy i przykuwa na zawsze do wózka inwalidzkiego. Chłopak trafia na 6 lat do więzienia, a dręczona wyrzutami sumienia dziewczyna wychodzi za mąż za poszkodowanego w wypadku policjanta. Wreszcie były kochanek wychodzi na wolność i próbuje odzyskać swoją miłość.
 Film zawiera w sobie różne smaczki, na przykład w początkowej scenie Elena czekając na dilera ogląda "Zbrodnicze życie Archibaldo de la Cruz" Luisa Buñuela, kula przebija szybę i w tym samym czasie na ekranie zabija kobietę wystrzał z pistoletu (obrazy ładnie się na siebie nakładają), piękną scenę erotyczną (i inne mniej), czarny humor oraz nieoczekiwane zwroty akcji.



 "Zwiąż mnie"

ten film hiszpańskiego reżysera mogłabym nazwać najbardziej zbliżonym gatunkowo do komedii romantycznej, mimo że na portalach filmowych zaliczana jest raczej do dramatu lub kryminału. No, ale czy tak wyglądają komedie romantyczne? Ricky (Antonio Banderas) jest sierotą i większość swojego życia spędził w różnych ośrodkach wychowawczych, nie wygląda na przystosowanego do normalnego życia, wręcz przeciwnie: wydaje się być nieco opóźniony, a przynajmniej nie rozumiejący zasad rządzących światem i relacjami międzyludzkimi. Obiekt jego westchnień to Marina(Victoria Abril) - uzależniona od narkotyków aktorka pojawiająca się głównie w horrorach i filmach porno. Cóż, miłości się nie wybiera. Gdy więc Marina odrzuca jego nieudolne zaloty, Ricky postanawia rozwiązać problem po swojemu. Porywa dziewczynę i więzi ją w jej własnym domu. Jako że na początku Marina broni się zaciekle, porywacz przywiązuje ją do łóżka. Różne perypetie sprawiają że rodzi się między nimi przedziwna więź.

Bardzo go lubię. Oglądałam go nieraz (również po hiszpańsku). Jest taki ładny ;)

"Volver"

Z tym filmem miałam same przygody. Za pierwszym razem, kiedy chciałam go obejrzeć wraz z koleżanką (likier, dobre kino, miły wieczór), rozpętała się burza, więc trzeba było wyłączyć wszystkie odbiorniki, a kiedy wreszcie się oddaliła - pozostało jakieś 15 minut do odjazdu ostatniego autobusu z wioski do wioski. Innym razem, w innym gronie, lecz też żeńskim, miałyśmy zamiar zobaczyć go w oryginale z napisami hiszpańskimi. Przygotowałyśmy grzane wino i przekąski, i włączyłyśmy film. Okazało się, że zdobyta przez nas wersja była w języku francuskim... Skończyło się na samym winie i jedzeniu. Planowanie seansu filmowego z "Volver" zawsze kończyło się fiaskiem. W końcu udało mi się obejrzeć ten film od początku do końca w telewizji.

Tym razem Almodóvar nie porusza typowych dla siebie szokujących tematów, nie epatuje nagością, ale koncentruje się na relacjach międzyludzkich, skupiając się głównie na kobietach. Cudowne, wyraziste kobiece charaktery i zmysłowa Penélope Cruz, która tworzy jedną z najlepszych kreacji aktorskich w swojej karierze. Mamy ducha, mroczne sekrety, trupa w lodówce, którego trzeba się pozbyć, długo skrywane sekrety z przeszłości. Pojawiają się elementy czarnej komedii, kryminału, dramatu, a cała historia trzyma w napięciu aż do napisów końcowych. 

Warty zauważenia jest także soundtrack do tego filmu, z chwytającym za serce utworem śpiewaczki flamenco - Estrelli Morente "Volver"

Świetna gra aktorska, wydaje się prawie niemożliwe, żeby głos był podkładany, a jednak był.
A tu cała piosenka:
 

Inne warte obejrzenia filmy Almodóvara to na pewno: 



Komedie

"Ocho apellidos vascos" - polski tytuł brzmi  "Jak zostać Baskiem" to komedia z 2014, którą obejrzeć udało mi się dopiero niedawno, choć już od dłuższego czasu byłam w posiadaniu tego filmu. Całkiem nieźle się go oglądało z oryginalnym dźwiękiem, co było poniekąd koniecznością, bo cholernie ciężko znaleźć napisy do tej produkcji. Jednak, nie ma się czym martwić, film można obejrzeć online w wersji z polskimi napisami. Polscy widzowie mogą kojarzyć odtwórczynię głównej roli Clarę Lago choćby z bardzo popularnej wśród nastoletnich widzów kontynuacji "Trzech metrów nad niebem" - "Tylko Ciebie chcę".
Fabuła jest prosta, jak w każdej komedii romantycznej. Rafa, mieszkaniec Sevilli w sylwestrową noc poznaje wybuchową Baskijkę, Amaię, którą zaprasza do swojego domu. Następnego dnia dziewczyna znika, ale okazuje się, że zostawiła swój portfel wraz z adresem. Chłopak nie może o niej zapomnieć, więc wyrusza aby ją odnaleźć. Tak trafia do dziwnego i czasem przerażającego kraju Basków, gdzie cały czas musi być czujny i nie zdradzić się ze swoim pochodzeniem. Tam spotyka go milion perypetii, z pobytem w więzieniu, prowadzeniem demonstracji wspierającej niepodległość Kraju Basków i udawaniem narzeczonego Amai na kilka dni przed ślubem, włącznie. I nie byłoby w tym nic świeżego, gdyby nie to, że mamy tu zestawienie dwóch różnych światów, mimo, że obu z Hiszpanii. Kontrast między stereotypowym mieszkańcem Andaluzji - wyluzowanym, leniwym lowelasem a żarłocznym, skorym do zamieszek i nie mającym poczucia humoru Baskiem, jest czasami tak duży jak między mieszkańcem Europy a mieszkańcem najdalszego zakątka Azji. To właśnie te różnice nadają smaczku całej historii. Będą bawić nie tylko tych, którzy interesują się kulturą Półwyspu Iberyjskiego, ale także i tych, którzy myślą, że Hiszpanie to jednolity naród.


Miałam długą przerwę w pisaniu od ostatniego postu, ale ostatnio zazwyczaj do wieczora byłam zajęta, a wieczorem oglądało się mundialowe mecze. Ciężko jest pisać, starając się nie przegapić żadnej ciekawej akcji;) Teraz zawodnicy mają chwilę przerwy między meczami półfinałowymi a finałem, więc i ja znalazłam czas na napisanie tego postu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz