wtorek, 22 lipca 2014

Hiszpańska uczta - czyli co przywieźć z Hiszpanii do jedzenia i picia


Wczorajsza kolacja pozostawiła mnie nasyconą, zachwyconą i zarazem smutną. Bo chciałabym mieć ciastko i zjeść ciastko. Dlaczego do tej Hiszpanii tak daleko, a produkty dostępne podczas tygodni hiszpańskich w Lidlu czy Biedronce nie umywają się do tych oryginalnych? Z drugiej strony - może to i dobrze dla mojej sylwetki...



Te wszystkie pyszności przywieźli moi rodzice z wycieczki do Barcelony i wyprawy w Pireneje. I to dopiero początek wpisów dotyczących ich podróży. Tata na moją prośbę robił więcej zdjęć niż japońscy turyści i, dodatkowo, prowadził dziennik, w którym opisywał ciekawe miejsca, ludzi, zwyczaje i jedzenie.
To się nazywa poświęcenie dla córki ;)

  Ceny są, jakie widać. Nie trzeba być bogaczem, żeby nie umrzeć z głodu w Hiszpanii

Wracając do jedzenia, moim absolutnym hitem został pan de higo - chleb figowy. Głównie produkuje się go w rejonie Malagi i Murcji, ale spotkać go można w sklepach w całej Hiszpanii. Jego jedyne składniki to figi, migdały i przyprawy: cynamon, goździk, anyż. To wiejski/chłopski sposób na przechowywanie tych owoców, aby dłużej zachowywały świeżość, prawdopodobnie podpatrzony u ludności arabskiej. Przyznaję się bez bicia, że zjadłam ponad pół opakowania. Za męża musiałam jeść, bo nie lubi fig. No dobra - chciałam. I mogłabym jeść chlebek figowy codziennie. Dla miłośników bakalii to spełnienie marzeń!

chleb figowy i ser dojrzewający

Świetne czerwone półwytrawne wino, bogate, pełne i zupełnie pozbawione cierpkości. Za 3,5 euro. Niebo w gębie. W Hiszpanii przyzwoite stołowe wino można kupić nawet za 1 euro. A w Polsce za dobre hiszpańskie wino zapłacimy około 40 złotych. To niesprawiedliwe. Człowiek musi cierpieć i zadowalać się gorszym. Kiedy już jesteśmy w Hiszpanii i chcemy stamtąd przywieźć do Polski jakieś porządne wino, to najlepiej zdać się na znajomego Hiszpana lub sprzedawcę, żeby nam coś doradził. Może polecić jakiś wypróbowany, lokalny produkt. Może w bardziej przystępny sposób, niż etykietki (bo na większości opakowań znajdziemy podobne informacje) opisać jak smakuje dane wino i do czego najbardziej pasuje.



Kiełbasę chorizo jedliśmy już nie raz, zarówno w Polsce, jak i w ojczyźnie tego przysmaku. Jest to kiełbasa wieprzowa z dodatkiem ostrej papryki, która nadaje jej charakterystyczny czerwony kolor. Można spotkać chorizo suszone lub surowe, nadające się do spożycia od razu - jako przystawka i na kanapki, czy też spożywane dopiero po ugotowaniu albo usmażeniu. Można je dodać na przykład do jajecznicy albo podsmażyć na patelni i udusić z winem. (Czasami zdarza nam się w Polsce kupić nieciekawe w smaku wino - takiego nie szkoda dodać do potrawy;))



Lubię oliwki i zdarzało mi się jadać ich różne rodzaje, z dodatkami lub bez, z Hiszpanii, Włoch czy Grecji, ale nigdy nie jadłam jeszcze takich jak aragońskie czarne oliwki. W foliowym opakowaniu znajdowały się małe, błyszczące, podłużne owoce z pestkami, w zalewie z oliwy. Ciężko mi opisać ich smak, bo różni się zarówno od smaku czarnych oliwek (takich jak można dostać u nas w supermarketach), jak i od zielonych. Są pyszne i nie zjedliśmy na jeden raz wszystkich tylko dlatego, że było ich tak dużo. Oprócz czarnych, na naszym stole pojawiły się także zielone oliwki nadziewane anchois. Mój mąż je pochłaniał wesoło, dopóki nie dowiedział się, że w środku jest anchois (czyli ryba, a on ich nie je), ale po 2 minutach rozterek, oliwki zwyciężyły z urazem do zwierząt morskich. To się nazywa potęga smaku!





Queso curado - ser dojrzewający. Rodzice przywieźli akurat taki z krowiego mleka - zwarty, doskonały w smaku, twardy, ale nie tak jak parmezan. Chyba najbardziej popularny dojrzewający ser w Hiszpanii to queso manchego, produkowany z owczego mleka. Nadaje się na przystawkę i do kanapek. Pasuje do czerwonego wina stołowego lub półwytrawnego.



Jamón serrano czyli szynka górska to typowa hiszpańska potrawa (jeśli to można tak nazwać) i najczęstszy element wystroju wszelakiego rodzaju lokalnych barów i restauracji, ba nawet supermarketów. Widoki takie jak ten, nie należą do rzadkości:


Najdroższe szynki produkuje się z mięsa świń rasy iberyjskiej, ale dostępne są także szynki z innych ras świń (to te, które mamy na stole;)). Jamón serrano to szynka surowa, podsuszana, z wyglądu (i smaku) przypomina trochę szynkę parmeńską.


I, oczywiście, nie mogło się obejść bez turronów (turrón). Wspominałam już o nich, przy okazji tego wpisu .
Mogą być wykonane w całości z rozdrobnionych migdałów (tradycyjne, kruche, rozpadające się - uwielbiam!), ale mogą to też być przypominające czekoladę bloki jedynie z dodatkiem bakalii, alkoholu czy orzechów. Ha - i tu następuje moment pocieszenia - jeszcze jeden znajduje się w lodówce.

Tak, właśnie ten jest jeszcze cały i zdrowy. Na pierwszym planie chlebek figowy, jeszcze w oryginalnym opakowaniu (już tęsknię...)



Co najlepsze, po tej całej uczcie nie byłam wcale przejedzona. Najedzona - tak, ale nie czułam się tak jak po wieczornym grillowaniu, kiedy człowiekowi nie chce się nawet ruszyć z miejsca.



To be continued: W najbliższej przyszłości pojawią się kolejne wpisy o jedzeniu, Barcelonie, Pirenejach.

2 komentarze:

  1. Poświęcenie taty godne podziwu! :D
    Chlebek figowy wygląda super, ciekawe, czy można samodzielnie przygotować go w domu?
    Za kiełbaski podziękuję, ale kieeedyś przywiozłam oliwki z anchois i bardzo wszystkim smakowały :) Ale ja w ogóle nie znam się na oliwkach, co mój chłopak uświadamia mi za każdym razem, kiedy jakieś kupię - ale on sam ma mały gaj oliwny, wyrabiają własną oliwę, więc w tym przyznaję mu rację :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wiadomo - jak my Polacy mamy się znać na oliwkach? Albo na winie? ;)

    Mam przepis i może się na niego skuszę, ale pewnie gdzieś w okolicy Bożego Narodzenia. Ty pewnie masz tanie figi?

    Możesz próbować:
    800 g fig
    200 g migdałów
    przyprawy, które podałam
    łyżka miodu
    mąka

    migdały i figi przepuszczasz przez maszynkę do mięsa, blender, czy jakąkolwiek inną maszynę kuchenną miażdżąco-siekającą. Łączysz z przyprawami i miodem. Formujesz kulki i spłaszczasz je. Posypujesz mąką, żeby się nie lepiły (nie tak dużo tej mąki) i zostawiasz, żeby się wysuszyły. (ile - nie wiem, ja bym od razu próbowała;)) Tak przygotowane chlebki mogą przetrwać nawet więcej niż pół roku.

    Daj znać, jakbyś zrobiła :)

    OdpowiedzUsuń